Lekki jak piórko, delikatny i subtelny tort. Dzięki wielu cienkim warstwom, biszkopt nie wymaga nasączania ponczem, a smak jest odpowiednio wyważony. Mimo minimalistycznej dekoracji, to jeden z lepszych tortów, jakie udało mi się zrobić.
Praca nad tym wpisem nie obeszła się bez przygód. Najpierw kilka dni zastanawiałam się jaki smak tortu wybrać, bo że ma być to tort nie miałam najmniejszych wątpliwości, w końcu testowałam zestaw do krojenia biszkoptu. Od początku chodził mi po głowie tort mokka lub taki, który miałam ochotę nazwać pinakoladą. No i w końcu wybrałam… ten drugi. Zabrałam się za pieczenie biszkoptu, z pamięci, jak zawsze z tego jedynego przepisu. Mąka, jajka, kakao… Zaraz jakie kakao? Miał być piękny biały torcik, no trudno, będzie jednak mokka…
30 minut później miałam pięknie wyrośnięte biszkopty, liczyłam na piętrowca z niezliczoną ilością warstw. To byłby mój drugi w tym życiu, choć o żadnym jeszcze nie pisałam na blogu. Krem wyszedł bajeczny, zdjęcia natomiast, no cóż pospieszyłam się… krem nie zdążył się schłodzić i wszystko wyglądało dość niewyjściowo po pokrojeniu. A wszystko przez tę nieszczęsną jesień i przedwczesny zmierzch. Torcik natomiast był tak pyszny, że jeszcze tego samego dnia został zjedzony. Z pewnością wkrótce go powtórzę, już na spokojnie.
Powtórzę tym chętniej, że kolejny miesiąc współpracy ze sklepem redcoon.pl zaowocował tym razem zestawem do krojenia tortów marki Zenker. Integralną częścią wspomnianego zestawu jest stalowa obręcz, dzięki której podzielenie standardowej wysokości biszkoptu na 6-8 blatów to przysłowiowa pestka. Obręcz ma regulowaną średnicę (26-28cm), jednak pokrojenie ciasta o mniejszej średnicy nie stanowi większego problemu. Podczas pracy przychodzi nam z pomocą nóż o potężnym ostrzu, przypominający ostrze do chleba. świetnie radzi sobie z delikatnym biszkoptem nie uszkadzając go i nie krusząc miękkiego wnętrza. Pokrojone blaty przeniesiemy za pomocą chromowanej tacy, w której przy okazji można się niemal przejrzeć lub potraktować później jako sprytną blendę. Ale to tylko jeśli z różnych powodów fotografujemy swoje wypieki ;)
Do tej pory korzystałam z tradycyjnych noży do krojenia biszkoptów lub bawełnianej nitki, jednak przyznaję, że nigdy nie miałam tyle cierpliwości, by było równo i nienagannie. Tym razem po raz pierwszy udało mi się uzyskać 6 równych „placków” (w kokosowym torcie 5, ale głównie dlatego, że córka porwała mi jeden z nich i zjadła ze smakiem „na sucho”). Zestaw pokochałam od pierwszego cięcia.
Obręcz wprawdzie nie rozwiązuje problemu tortów nietrzymających pionu, bo prosto pokrojony biszkopt to dopiero połowa sukcesu, ale gwarantuję, że dzięki niej można uniknąć niepotrzebnej frustracji podczas krojenia i składania tortu. Cienkie warstwy ciasta mają jeszcze jedną zaletę. Dzięki nim tort jest znacznie smaczniejszy, jakby bardziej wilgotny, wyważony, o pełniejszym smaku.
Tak też było w przypadku mojej pinakolady bez ananasa (bo zapomniałam kupić, a może nie było…) Tort smakował wybornie, lekki, kokosowo-śmietankowy krem cudownie współgrał z delikatnym, jasnym biszkoptem i wręcz rozpływa się w ustach. W ramach dekoracji wykorzystałam wiórki kokosowe, co sprawiło, że osiągnęłam efekt kokosowej chmurki, jednak jeśli lubicie bardziej wyrafinowane i eleganckie dekoracje, nie widzę przeszkód, by dać upust własnej wyobraźni. Z takim deserem niedziela upłynęła leniwie w promieniach jesiennego słońca.
Dziś poniedziałek, po lenistwie ani śladu. Dobrze, że chociaż został mi kawałek kokosowego tortu…
Składniki:
biszkopt o śr. 20cm:
- 4 jajka
- 2/3 szklanki cukru
- 1/2 szklanki mąki pszennej typ 405
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 1 płaska łyżeczka proszku dopieczenia
- 1 łyżeczka octu
krem kokosowy:
- puszka mleka kokosowego 400ml
- 330ml kremówki
- 1/4 szklanki cukru pudru
- 60g wiórków kokosowych
- 3 łyżeczki żelatyny (+1/4 szklanki gorącej wody do rozpuszczenia)
Przygotowanie krok po kroku:
- Białka oddzieliłam od żółtek. Ubiłam na bardzo sztywną pianę, stopniowo dodając cukier.
- W drugiej misce utarłam żółtka z proszkiem do pieczenia i octem energicznie mieszając łopatką do uzyskania puszystej, jasnej piany.
- Obie piany połączyłam mieszając tylko do połączenia łopatką.
- Na koniec dodałam przesiane mąki i bardzo ostrożnie i delikatnie wymieszałam.Przełożyłam do tortownicy, której dno
- Wyłożyłam papierem do pieczenia i piekłam w 160-170°C przez 25-30 minut.
- Upieczony biszkopt wyjęłam i odstawiłam na 10 minut, po tym czasie wyjęłam z tortownicy i schłodziłam na kratce układając „do góry dnem”. Biszkopt najlepiej upiec dzień przed krojeniem i składaniem tortu.
- Żelatynę rozpuściłam w 1/4 szklanki gorącej wody i odstawiłam do lekkiego schłodzenia.
- Mleczko kokosowe napowietrzyłam przez chwilę mikserem, dodałam przestudzoną żelatynę i jeszcze chwilę ubijałam.
- Spienione mleko wstawiłam do lodówki do chwili aż zaczęło tężeć.
- Wiórki kokosowe zmiksowałam na drobno w blenderze.
- Kremówkę ubiłam z cukrem pudrem, następnie dodałam tężejące mleko kokosowe i wiórki i delikatnie połączyłam.
- Odstawiłam do lodówki, aż krem zgęstniał na tyle, by móc swobodnie smarować blaty biszkoptowe bez ryzyka wypłynięcia kremu.
- Pokroiłam biszkopt na cienkie blaty za pomocą zestawu Zenker, smarowałam kolejno kremem. Pozostałym kremem posmarowałam wierzch i boki tortu i obsypałam obficie wiórkami kokosowymi.
- Odstawiłam do schłodzenia. (Polecam kilkugodzinne schładzanie, a nawet pozostawienie na całą noc. Tort będzie wówczas dobrze się kroił, a krem będzie na tyle sprężysty, że nie będzie się deformował pod nożem. Ja pokroiłam tort o godzinę za szybko, przez co ugiął się odrobinę pod nożem).
Smacznego!